Maria Przybylska

NIE ZA PÓŹNO

Za późno na ten gest
splatania warkocza
gdy trzecie pasmo już szronem grudniowe
lecz
czy za późno na pełne zachwytu
przywarcie do tego co przecież nie moje
- na dawnej pustce
ciepła, miękka ufność...
- nie za późno jedynie
na wiarę w nadzieję
że w końcu przyjdzie Miłość
- co rozjaśni wszystko...



LICZĘ ANIOŁY

Żeby nie zasnąć podczas długiego kazania
liczę anioły – jest ich siedemnaście
na ogół symetrycznie siedzą dokoła ołtarza
nieparzysty przycupnął na wysokim stropie
wszystkie przypominają wesołe wróble
choć zdarzają się też gamoniowate
zbyt krągłe kulki w obłokach baroku
Inaczej się dzieje w tęczowych kryształach
i w blasku przepuszczanym przez stare witraże
tam ciągły ruch, lekkość i śpiew światła
iluminacja też może się zdarzyć...




PRÓBA MODLITWY

Jesteś świetlistym szczytem góry
spoza skłębionych wiatrem czasu chmur
wystarczy lada powiew
by cię zasłonił mrok

pozwól choć chwilę oglądać twą jasność
albo daj słyszeć Twój najcichszy głos

niech umilknę przed Tobą którego nie słyszę
niech odetchnę powietrzem co tak rozrzedzone
otwórz moje oczy snem o śnie zmorzone
uszy głuche na to co nie jest mną samą

uwolnij mnie od mego w siebie uwikłania
wyplącz z mocnej siatki słabości codziennej




POCIECHA MŁODYM

gdy spojrzeć z odległości
w koleiny przeszłe
dawne smugi cienia
ułożą się w tęczę